Nie miałam wiele.
Siłę nienawiści do tej maleńkiej cząsteczki, która jednak istniała.
I potężną miłość do mojego dziecka.
W błękitnych oczach lekarzy widziałam szum oceanu.
„Wypływacie na pełne morze. Nikt nie wie, co będzie jutro.
Kiedy zmiecie was sztorm…nikt nie wie”.
W brązowych widziałam bezkresny las.
„Musicie iść przed siebie. Nie wolno oglądać się wstecz”.
Tyle usłyszałam w ich spojrzeniach.
Nie było czasu na rozważania, doczytywania, wyszukiwarki.
Chwila wątpliwości mogła nas kosztować zbyt wiele.
Biegusiem na start!
Ustawiłam wszystkich równiutko.
Ja też – z tą moją marną kondycją.
Plus, że obejść mogę cały świat. Przebiec tylko sto metrów.
Na sto pierwszym zaczynam się dusić.